sobota, 18 października 2014

Dwadzieścia miesięcy za nami!

Za cztery miesiace Donek kończy dwa lata:).  Ostatni miesiąc był bardzo intensywny, szczególnie okres pobytu w POlsce. Całe dziesięć dni biegania. Prawie kazda noc w innym domu. POwrót do Anglii był w tym wypadku smutnym wybawieniem. Smutnym, dlatego, że wcale wracać nie chcieliśmy, a wybawieniem, ponieważ dopiero tutaj odpoczeliśmy. Aktualnie, PIotr relaksuje się na urodzinowym masażu, a ja oglądam :"Rolnik szuka żony". Tego mi było trzeba, wyluzowania przy dobrym programie. Dawno się tak nie śmiałam:). 
Dominik, jak to zazwyczaj u dzieci bywa, co chwile coś łapie. Jak nie katar, to uczulenie, to teraz infekcja dróg moczowych i na wszytsko sterydy! W Polsce oczywiście porobiliśmy sobie serie testów, tak na wszelki wypadek i wyszło, ze oprócz powierzchownych problemów, jesteśmy zdrowi. No i dobrze, jeden problem mniej. 
Ulubione słowo tego miesiąca:AKŁA! Zdecydowanie. Oznacza to po prostu zamknać lub otworzyc. Dominik w każdym miejscu, gdzie nie pójdzie, musi coś AKŁA i AKŁA. U lekarza tak bardzo chciał AKŁA okno (zamknac), że trzeba było go wyprowadzić, a wywiad przeprowadzic tylko ze mną. Tak sie zdarzyło, że musieliśmy pierwszego dnia posiedzieć pół godziny u sąsiadki, bo babcia gdzieś wybyła, no i oczywiście biegałam tylko za nim, bo każdą szafe musiał AKŁA i szklane drzwi też były w potrzebie. Stresu to ja sie najadłam przez niego nieźle.
Dominik poznał: dwie prababcie, jednego pradziadka, dwóch nowych dzadków, dwie babcie, z pięciu nowych wujków do których mówił : jaja:),  sześć czy siedem cioć i w końcu zaczął sobie nazywać którąś z tych nazw nawet obce osoby, które się do niego czule odzywały:). Urlop w Polsce otworzył go nie tylko na nowych ludzi ale też na zwierzęta i malutkie dzieci. Dzięki kotom mojego taty, które dawały z sobą robić wszystko, zaczął śmielej dotykać zwierzaki, przytulać się do nich a nawet całować. Tak samo traktuje małe dzieci. Teraz po powrocie, chyba mu tego wszystkiego mocno brakuje, bo co chwile podbiega do mnie lub P. przytula się, całuje albo tylko dotyka. Byle by poczuć tą bliskość. To jest bardzo miłe uczucie.
Oczywiście pobyt wśród tylu babć, odmienił Donkowe nawyki zywieniowe. Dziecko po dwóch tygodniach jedzenia byle czego, a głownie spodów ciast i pasztecików, powoli wraca do normalności i przypomina sobie jak smaczne mogą byc zupki mamy. Biorac pod uwagę jego alergie na "niewiadomoco" i brak czasu na gotowanie, nie mialam zbyt szerokiego pola do popisu w naszym pięknym Kraju. Zresztą Donek był tak rozstrojony z jedzeniem i spaniem, że jak podeszło sie do niego z łyżką na którewj był obiad, od razu uciekał. Bida mała, po dwóch tygodniach była tak wykończona, ze przespał nam prawie całą drogę do Modlina (lotnisko) i jeszcze 3/4 lotu samolotem. 
Oczywiście jego mowa rozwija się bardzo szybko i chociaż narazie tylko najbliższe osoby rozumieją co maluch gada, to i tak jest coraz ciekawiej. 
Co się tyczy mojej osoby, zrobiłam wrazenie na dziewczynach, jeżeli chodzi o kolor moich włosów. POzytywne/ negatywne/ różne ale jak jeszcze dwa tygodnie temu chciałam wócić do blondu, tak po urlopie, zdecydowanie zostaje przy mojej kochanej marchewie:). Przez cały okres pobytu w PL, nie widziałam ani jednej osoby z takimi włosami, oprócz mojej mamy, która ma fiu bździu:P (zarcik mamo). NO cóż, takie wyróżnienie mi się podoba, blondu, bronzu i czerni mam już powyżej uszu. Wolę byc jednak oryginalna:).
Tak poza tym mam nadzieję, że to już są jedne z ostatnich postów ale narazie cicho sza:).
Odwiedziny!!!:)








u Prababci:)















najlepsza atrakcja:)