środa, 10 kwietnia 2013

Praca w Anglii cz. II

Dzisiaj 3 rocznica katastrofy w Smoleńsku. Pamiętam, że kiedy sie wydarzyła, byłam akurat na uczelni. Nie był to wesoły dzien. Na polityce wogóle się nie znam, więc totalnie nie kojarzyłam nazwisk zmarłych  ale i tak wstrząsnęło mną to ogromnie. Już kiedy jedna osoba umiera, jest to przykre a co tu mówić o takiej ilości , w dodatku sama elita. Dla porównania, nie wiem czy słyszęliście ale po śmierci "żelaznej Damy", część Narodu Angielskiego i Szkockiego  wyległa na ulice by świętować to wydarzenie. Nie rozumiem tego, jak można się cieszyć z czyjejś śmierci,  a raczej jak można okazywać publicznie tą radość i się tego nie wstydzić. Wiem, że ona była kontrowersyjną osobą, ze wyrządziła krzywdę wielu ludziom lecz wiele też poprawiła w tym kraju, a publiczna radość z jej odejścia, była co najmniej nie na miejscu. Naprawdę zadziwia mnie ten Naród.
 Po tym wstępie, chciałabym dokonczyć temat pracy w Anglii... Nie wiem czemu w Polsce, wszyscy kojarzą Wyspy z pracą na zmywaku. Osobiście nie poznałam nikogo kto by w ten sposób zarabiał.  Wszystko zaczyna się od znajomości języka. I nie myślcie sobie, że po kilku bądź kilkunastu latach nauki, znacie go biegle. Może w naszym kraju ale nie tutaj. Najpierw trzeba się  osłuchać. W kazdym rejonie Anglii, ludzie mówią inaczej. Jedni gadają tak niewyraźnie, ze trzeba się prosić kilka razy o powtórzenie. Inni mówią wyraźnie ale używają zamienników słów o których my nie mamy pojęcia.  Jak się tu przyjeżdża i ma się załatwioną pracę, to super. Oby tylko nikt was nie zrobił w balona, bo czesto się to zdarza. Albo się okaże, że pracy nie ma albo nie ma gdzie mieszkać albo wrócisz do kraju po dwóch dniach. Rzadko mozna spotkać też kogoś kto ci chetnie powie gdzie jest akurat praca i gdzie warto się zgłaszać. Przyjeżdżając tutaj i nie mając załatwionej roboty, trzeba też liczyć się z tym, że może tak jeszcze być przez kilka miesięcy więc lepiej przywieźć grubszą kasę, bo wynajem pokoju i wyżywienie to też są spore koszta.  Dla przykładu, ostatnio spotkałam u znajomych mężczyznę koło 30-stki z wykształcenia nauczyciel historii, który zostawił w Polscę żonę i małe dziecko, po to, żeby w ciemno tutaj przyjechać szukać pracy. Dzięki pomocy dobrych ludzi, przez miesiac miał gdzie mieszkać z darmo. Dopiero po miesiacu jakiś tam znajomy odezwał sie, ze jest praca, na drugim koncu Anglii, gdzieś w hotelu. Ludzie ryzykują dużo, uciekają z naszego kraju zostawiąjąc najbliższe im osoby. Dlaczego? Bo ich życie do tego zmusza!!! Kredyty, utrata dobrych posad. Poznałam również kobietę która opowiadała mi, że jest już na Wyspach kilka lat. Przyjechała tutaj razem z mężem, bo on miał wypadek i stracił pracę, ona  też straciła bardzo dobrą posadę, a trzeba było płacić raty za dom. Zostawili dwóch nastoletnich synów, z którymi w tym momencie nawet nie potrafią rozmawiać. wogólę ich nie znają. Teraz chcieliby wrócić ale trzeba chłopakom opłacać studia, a w Polsce pewnie by im pieniędzy nie starczyło. Co lepsze, mają tam swój własny dom, ten który tyle lat spłacali, a który pewnie w końcu sprzedadzą, bo nie ma w nim kto mieszkać. Myślicie, ze tutaj im się super żyje? Nie, ona straciła ostatnio pracę na kontrakt (umowa), bo firma upadła, on tam gdzieś pracuje, ale zarabia średnia krajową czyli ok 900 f.  Jak jej sie praca trafi to jest dobrze. ale często siedzi w domu, bo nie ma roboty. Nie ma idealnego Kraju który by wszytskich zadowolił. jest tu lepiej niż u nas ale też nie jest idealnie. Często jesteśmy szykanowani przez własnych rodaków, którzy przecież powinni trzymać z nami sztame, a tak niestety nie jest.  Jeżeli decydujecie się na przyjazd tutaj, to jeszcze przez rok, nie mozecie liczyć na większą pomoc ze strony Anglii( np. zasiłki itp.). Coś tam można chyba dostawać ale nie jest tego dużo i nie starczy na utrzymanie.  Jeżeli nie znacie wogóle języka, to będzie wam ciężko, po prostu. nawet głupie pójscie do sklepu  bedzie dla was stresem. Ale spokojnie, słuchając, szybko przyswajamy wiedzę:). Najlepiej mieć kogoś kto wam pomoże pozałatwiać podstawowe spracy, np. numer ubezpieczenia, założenie konta w banku, czy zarejestrowanie w agencji pracy. Zależność jest taka: im lepiej znasz język, tym masz lepszą pracę. Ale i tak najwiecej "nas", można spotkać w fabrykach, magazynach. Praca tutaj jest ciężka ale człowiek ma świadomosć, że przynajmniej za godne pieniądze. Wszystko może was tu spotkać. Normą też jest, że ktoś z agencji obudzi Cię z samego rana i każe Ci iść do pracy. Oczywiście, że nie musisz ale lepiej się stawić:). Nie jest też tak, że codziennie dzwonią w ten sposób. Zazwyczaj jest się informowanym dzień wcześniej. Chyba, ze masz kontrakt, a wtedy jesteś szczęściarzem. Słyszałam też o castingach(spokojnie, rzadko się to zdaża). Agencja wysyła Cię do pracy, Ty się stawiasz, czekasz przed bramą z innymi osobami. Wychodzi "komisja", złożona z jakiś tam pracowników danej firmy i wybierają szczęśliwców którzy idą "troszkę" popracować. Ale to, ze jesteście wybrani, nie znaczy, ze jutro też przyjdziecie. Albo, że przetrzymają was do końca zmiany. Jesteśmy tutaj takimi "pionkami", którymi rzucają po całej "szachownicy". Tak jak napisałam, masz kontrakt- masz szczęście. Przynajmniej na jakiś czas. Naprawdę dużo by gadać, dawać przykłądów itp. Ale mam nadzieję, ze najważniejsze rzeczy zawarłam już w tekście. Staram się pokazać tylko, że tu wcale nie jest kolorowo.  Trzeba uważac na każdego, pilnować co się mówi i liczyć na jakąś poprawę losu. A jak czytam czasami pod jakimiś artykułami, komantarze w stylu:" A wy polaczki, siedźcie w tej polsce, a my tu mamy wszystko. Was nie stać nawet na internet". To od razu widzę faceta, niedomytego, z dwu-tygodniowym zarostem, bo nie ma czasu sie ogolić, a dlaczego? Dlatego, że zasuwa na jakiejś farmie od rana do nocy, uwalany krowim gównem, po to, żeby wyrobić na czynsz , jedzenie, opłacic ten super internet i jeszcze wysłać do Polski, a na koniec miesiaca zostaje mu kilka Pi w portfelu. W dodatku, każdego oszczędzonego funta wydaje w wolne dni na hektolitry alkoholu, bo inaczej by popadł w depreche!!!! Buziaczki, w razie pytań piszcie w komantarzu:)
Ps. PAMIĘTAJCIE, ŻE WARTO PRÓBOWAĆ  ROZMAWIAĆ PO ANGIELSKU!!! Nawet kiedy się boicie, że ktoś was nie zrozumie. Ja zawsze podczas rozmów z anglikami, już na wstępie im zaznaczam, ze nie mówie dobrze po angielsku. Dzięki temu oni wolniej i wyraźniej do mnie mówią. A na koniec zazwyczaj słyszę od nich, że swietnie sobie radze:). Najwyraźniej nie może być aż tak źle, jak ja myślę.

2 komentarze:

  1. Młoda mamo, świetny pomysł z pisaniem bloga. :) Fajnie mi się Ciebie czyta, bo opisujesz taką trochę egzotykę w stosunku do tego, co mamy w Polsce i można się trochę oderwać od własnej codzienności. :D Będę na pewno zaglądała tu w przyszłości, zwłaszcza, że sama niedługo zostanę mamą i ciekawi mnie, jak takie wydarzenie zmienia życie osób w naszym wieku. Pozdrawiam serdecznie. :) Asia P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Asiu:) Bardzo miło mi czytać takie komentarze. Dzisiaj miałam zwróconą uwagę na to, że piszę zbyt chaotycznie. Postaram się to zmienić i pisać jeszcze lepiej:)

    OdpowiedzUsuń

Prosze o pozostawienie opinii:)